Od 9.09 do 11.09 byłem w Jastarni z Rodziną. Przez cały tydzień trąbili, że Armagedon, tajfuny (gdzieś tam) i inne świństwa, a pogoda dopisała i idealnie nadawała się na spacery.
Morze szumiało tak jak lubię. Generalnie chętnie zamieszkałbym nad morzem. 10 w sobotę pozwiedzaliśmy starą Jastarnię. Sentyment, jeżdżę tam od początku lat dziewięćdziesiątych. W porcie Ligi Obrony Kraju zdałem wszystkie patenty żeglarskie. Żeglowanie po zatoce to niezapomniane, pełne przygód wspomnienia.
Byliśmy w porcie jachtowym, w LOKu i oczywiście na główkach portowych.
Pokonaliśmy ponad 10 tys. kroków. Niestety system Zdrowie Huawei zarejestrował tylko przejście z kwatery do portu. Później zrobił Pauzę i zapomniałem go wznowić.
W każdym razie po wycieczce apka przyznała nam medal za 10 tys. kroków wykonanych w jednym dniu 🙂 Dla mnie wyczyn. Dexcom G6, którego kupiłem specjalnie na wyjazd tego dnia prezentował niezłe wyniki, aż do obiadu.
Obiad jedliśmy we wspaniałej smażalni ryb Kaper. Na stolik wjechała flądra ( dla mnie), dwa sandacze z dodatkami, kilka rolmopsów i śledzi w śmietanie. Podsumowując daję 5 gwiazdek – place lizać.
Niedziela była ostatnim dniem pobytu. Plaża, kilka pamiątek dla najmłodszego, puszczanie latawca, a wiało idealnie. Niedziela była tak ładna, że na plaży pojawiły się nawet kosze wiklinowe.
Wyjazd świetny, zdrowie podreperowane, i co, do następnego razu: ahoj!