Czasem w górę – czasem w dół

W poniedziałek 18.07 razem z Rodzinką wybrałem się na czeską stronę do miasteczka Mala Upa. Piękne miejsce, malowniczo położone domki. No po prostu bajka. Dostaliśmy się tam samochodami z Przełęczy Okraj. Plecak na grzbiet i w drogę.

Ruszyliśmy szlakiem na Śnieżkę z planem, że dotrzemy do schroniska Jelenka. Od miasteczka to około 4 km pod górę. Turystów było naprawdę niewielu, cudownie. Towarzyszyła nam piękna słoneczna pogoda ale jeszcze przed upałem, który nadszedł kolejnego dnia.

Mniej więcej co 650 metrów mogliśmy złapać chwilę oddechu, usiąść przy ławie i podziwiać wspaniałą przyrodę i krajobrazy.

Wędrowaliśmy raz w górę raz w dół. Moje tempo nie było zawrotne. Wspinałem się powoli aż do momentu gdy usłyszałem charakterystyczne trzy sygnały Dexcom. I właśnie tutaj popełniłem błąd bo nie przygotowałem się do wysiłku. Miałem stanowczo za mało słodyczy. Szedłem dalej zjadając cukierki aż do momentu gdy ekipa kazała mi usiąść i poczekać aż wrócą z Jelenki z czymś słodkim.

Szczerze powiem narzekać nie mogłem. Odpoczynek, góry, idealna temperatura. Kazali czekać to czekałem. Oczywiście nie zostałem sam. Minęło około 30 minut. Monika i Tomek przynieśli mi dużą czekoladę truskawkową oraz Kofolę do picia.

Sukces połowiczny bo dwoje członków wyprawy osiągnęło cel 🙂

Przy okazji w Jelence nie można płacić kartą ale honorują złotówki. Naładowałem baterie i zeszliśmy do miasteczka. Moja trasa wyglądała tak:

W rewanżu zaprosiłem Rodzinkę do czeskiej restauracji na mały lunch.

Zignorowałem swoją chorobę i to odchorowałem. Tak więc trzeba pamiętać, że jeśli czeka nas wysiłek szczególnie w sytuacji gdy częściej prowadzimy siedzący tryb życia weźmy ze sobą taczkę glukozy.

Hipoglikemia w górach

Warto przeczytać